Cza­sami mam wrażenie, że idę przez życie w bu­tach o dwa nu­mery za małych...

 Hejka wszystkim :) ostatnio mogliście znaleźć swój wymarzony strój kąpielowy, dziś przyszedł czas na popularną na moim blogu pogadankę, wyplucie ze siebie wszystkich obaw, tego czego nie umiem powiedzieć wprost. Nie będą to kolejne wypociny o tym jak jest nam źle, że musisz zawalczyć o to, aby kimś być, bo tego jest już za dużo. Zobaczymy to na sklepach, bilbordach, blogach, YouTubie, no po prostu wszędzie, dlaczego ja poopowiadam Wam trochę, nie robiąc z tego nauki, pouczeń, tak po prostu, abyście poczuli się w tym miejscu jak w ciepłym domku, otuleni kocykiem, słuchając powieści. Jeśli wpis Wam się spodoba nie zapomnijcie o skomentowaniu i podzieleniu się swoją historią, swoim życiem :)   



Kiedy Nasze życie przeplata się jak sznurówka w bucie: dobro ze złem no to nie zbyt jesteśmy szczęśliwi, czujemy się przytłoczenie, nie potrzebni, tak byle jak. Lecz wszystko dzieje się po coś. Kończycie 16 lat i tak sobie myślicie no kurczę od września nowa szkoła, nowi ludzie, gdzie ja będę miała czas na bierzmowanie, no nie? No i tak się składa, że przyjmują się, przygotowujesz się cały rok, wierzysz, bo wiara, modlitwa nigdy nie były Ci obce, ale w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę: kurczę to właśnie dzięki niemu jeszcze żyjesz. Cofnijmy się jakoś tak o 10 lat wstecz. Dzień jak co dzień, brak problemów, bo jakie to kłopoty może mieć sześciolatka? Coś zaintrygowało ją na meblościance, wielkiej szafce wypełnionej garnkami, kosmetykami, wszystkim co potrzebne w domu. Otwiera bezproblemowo drzwiczki i nie mając świadomości jednocześnie ciągnie je w swoją stronę. W tym samym momencie cała meblościanka upada na sześcioletnią dziewczynkę, przygniatającą wszystko oprócz twarzy. Przestraszone dziecko woła o pomoc matki, ta w panice, zdziwieniu, strachu sama podnosi ponad 200 kg szafę. Zapłakana, podnosi jak najszybciej swoją pociechę i najmocniej jak się da przytula tylko do siebie, swojego serca, a łza jak potok ścieka po jej czerwonych policzkach. Oszołomione tym wszystkim obraca się i widzi obrazek Anioła Stróża, który pod jej plecami, leżał. Nic jej nie jest, za wyjątkiem chęci spania, sama pociesza swoją matulę, że wszystko jest w porządku. Dziewczynce nic się nie stało, pomijając małe stłuczenie i zarysowania na ciele. Lecz nigdy tak naprawdę nie pojęła swoją małą głową co się wydarzyło, że Bóg ją uratował, dopiero po 10 latach z łzami w oczach zrozumiała, że nie jest byle kim, jest SOBĄ, osobą stworzoną na ten Świat, która ma jeszcze nie jedno wywojować, nie jedno osiągnąć. Czasem bywa trudno, pytasz się samego siebie, dlaczego ja, ale po chwili przypominasz sobie, że masz tu na Ziemie jaką misję, o której nigdy się nie dowiesz, która sama do Ciebie przyjdzie, zapuka do drzwi i się przedstawi. Może i jest ciasno, nie wygodnie, ale za kolejne dziesięć lat podziękujesz Mu.   
Teraz Twoja kolej opowiedz mi swoją historię! 









1 komentarz: