Jak zadałam prawo jazdy za pierwszym razem?

HejHejWitam was ponownie na moim blogudzisiaj opowiem krótkojak mi udało się zdać egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem i podpowiem wam, co robić, aby się nie stresowaćWielu z nas jeździ bardzo dobrze podczas kursu, ale nerwy tak nas paraliżująże nie jesteśmy, w stanie odróżnić pedał gazu od hamulcaDlategojeśli zdajesz w następnym tygodniu egzamin, to ten wpis jest dedykowany dla ciebie. A może dopiero zaczynasz swoją drogę z samochodem? Nic nie szkodzirównież się dowiesz kilku ciekawych elementówktóre pozwolą Ci łatwiej otrzymać papierek.


Kurs na prawo jazdy rozpoczęłam w styczniu obecnego roku. Uczestniczyłam w nim wraz ze znajomymi, dzięki czemu łączyłam miłe z pożytecznym. Czułam się o wiele swobodniej, bo jeśli któreś z nas czegoś nie wiedziało, to ta druga osoba zawsze podpowiedziała czy pomogła. Osobiście wybierałam tę szkołę jazdy, bo u mnie w rodzinie każdy tam robił. I jak możecie się domyślać, każdy zdał. Bardzo ważne jest to, abyście poszli na kurs tam, gdzie ludzie po prostu polecają. Tu rekomendacja pantofelkowa jest najlepszą oceną. U mnie wykłady wyglądały następująco: mieliśmy sześć spotkań po 3 godziny. Byliśmy zapoznawani z wszelkimi pojęciami, które potrzebne nam były, aby poprawnie poruszać się na drodze. Po ukończeniu części teoretycznej rozpoczęłam jazdy. Każdy kursant musi wyjeździć 30 godzin, z przynajmniej dwoma instruktorami. Jeśli chodzi o moje doświadczenia, co do pierwszych godzin to muszę się przyznać, że strasznie, ale to strasznie się denerwowałam, ba BAŁAM SIĘ! Totalnie nic nie wiedziałam na temat prowadzenia samochodu w praktyce. Jednak okazało się, że strach ma wielkie oczy. I słuchajcie, przeżyłam! Hehehe, żartuję oczywiście. Moi instruktorzy czasami nieźle dali mi popalić i nie raz wychodziłam zła i smutna z samochodu, bo, a to ciągle mi gasł, a to źle jechałam, a ile razy chciałam skręcać na pas przeciwny! MATKO BOSKA! Pomimo wszystkich trudności byłam pod wspaniałą opieką. Cieszę się, że właśnie tę szkołę jazdy wybrałam. No dobra, ja tu pokolorowałam, to przejdźmy do części najmniej lubianej przez wszystkich, czyli EGZAMINU! 
 
EGZAMIN TEORETYCZNY 
 
Egzamin teoretyczny, hymmm łatwizna... Ale czy na pewno? Uczyłam się bardzo dużo, siedziałam codziennie po 3 godziny, aby zdać za przeproszeniem z palcem w dupie. Ale wcale tak kolorowo nie było. Pomimo wielu godzin załapałam się na samej granicy. Miałam 68 punktów. Wynik w kolorze zielonym, no nie powiem, był najpiękniejszym w tamtym momencie. Cieszyłam się niczym małe dziecko, które dostało lizaka, na serio. Jak opanowałam stres? Już wam mówię. 
Przede wszystkim pojechałam, z kimś na kogo mogę zawsze liczyć. Otuchy i wsparcie drugiej osoby  moim zdaniem kluczem do tego, aby zdać. 
Po drugie mówiłam sama do siebie. Tak, wiem, może brzmieć to dziwnie, ale taka jest prawda. Mówiłam sama do siebie, aby nie zapomnieć, że dam radę. To właśnie cały czas sobie powtarzałam: DAM RADĘ, WIERZĘ W SIEBIE. I wiecie co? Chyba pomogło. Jakoś zdałam. 
Kiedy siadłam przed stanowiskiem numer 10, stres automatycznie zniknął. Jeśli pokonacie go, to w tym momencie powinien on odpuścić. Pamiętajcie, stres motywujący jest bardzo potrzebny, ale stras dominujący, spowoduje, że wszystko zapomnicie. 
 
EGZAMIN PRAKTYCZNY 
 
Oj tu było ciekawie. Nie to, że zdawałam go jako jedna z pierwszych, to jeszcze uzbrojona w maskę, rękawiczki i brzydką pogodę. W dzień, który miał się odbyć jeden z ważniejszych egzaminów w moim życiu, padało, wiało, było tak okropnie zimno, że maju byłam w płaszczu. Oczywiście przed egzaminem, wykupiłam 4 godziny jazdy, aby czuć się pewnie. Jeśli macie obawy, że może coś puść nie tak, nie zgrywajcie chojraków, wykupcie godziny. To na pewno wam nie zaszkodzi, a może naprawdę pomóc. I choć jechałam z nastawieniem, że mi się uda, to gdzieś w środku miałam obawy. Spoglądając na jazdy, które miałam dzień wcześniej i które nie wychodziły, mi perfekcyjnie to miałam prawo do nich. Ja jako osoba wierząca przed egzaminem, zajechałam do kościoła. Modlitwa dała mi spokój i opanowanie. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam. Szłam do WORDU taka spokojna, opanowana, jak na następną zwykłą jazdę. Jeśli jesteście osobami nie wierzącymi, musicie tak naprawdę powierzyć ten dzień komuś, w kogo wierzycie. Czy będzie to zwykły człowiek, który znaczy dla was bardzo wiele, czy może Bóg, w którego wierzycie. Ważne, żebyście czuli, że ktoś tam jest, kto was wspiera bezinteresownie. Dużo niestety zależy od szczęścia. Tak, dobrze przeczytaliście, od szczęścia. A dokładnie, od egzaminatora, który przeprowadzi Państwowy Egzamin Na Prawo Jazdy. Osobiście popadłam na świetnego człowieka, który nie tyle, że porozmawiał ze mną jak z normalnym człowiekiem, to był naprawdę miły i nie próbował mnie oblać na każdym kroku. Tu niestety nie ma sposobu. Tylko szczęście może się do was uśmiechnąć. Wspominam bardzo dobrze swój egzamin i powiem wam, że nie jest on taki zły, jak wszyscy opowiadają. Jeśli czujecie, że zdacie, wierzycie w samych siebie, to jest 90% pozytywnego wyniku. Tylko wy możecie zdać ten egzamin. Jeśli wam naprawdę zależy, nie bójcie się i róbcie, to co robiliście z swoim instruktorem. To tylko 45 minut.







Dodaj podpis






























11 komentarzy:

  1. 02.07 mam mieć egzamin wewnętrzny praktyczny w moim OSK. Wyjeździłam do tej pory 19h, to były moje pierwsze 19h w aucie jako kierowca. Nie ukrywam, każda h jazdy to ekscytacja, ale też w niewielkiej mierze stres, że coś spie####. Nie jestem perfekcyjna, staram się, raz się nie uda, potem zrobię kilka razy dobrze, zdarza się. Sprawy nie ułatwia sytuacja na świecie, fakt jazd w maseczkach, rękawiczkach, szczególnie teraz przy 30 stopniach. Coraz bliżej egzamin państwowy w lubelskim WORDzie, wierzę w to, że zdam, nie może być inaczej :D Gratuluję zdanego prawa jazdy :) Miłej jazdy! Szerokości!

    Pozdrawiam, Melka

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! Ja też się modlę przed ważnymi momentami i też mi to pomaga. Ja prawo jazdy będę zdawać tak za rok, ale w Belgii już napisałam egzamin teoretyczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! Mi się nie udało za pierwszym;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja swoje prawo jazdy prawdopodobnie będę zdawać w tym roku albo chwilę przed 18stką. Gratuluje! I genialna sesja!
    Zmieniłaś szablon?
    Pozdrawiam Weronika S.
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam to jeszcze przed sobą, może uda się do końca tego roku, zobaczymy, ale na pewno stres i nerwy mega się wtedy nasilą, podswiadomie nawet :) super że ci się udało jak chciałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To mi przypomniało jak przed trzema laty sama zaczęłam robić kurs, a potem kilka razy podchodzić do egzaminu. 😅 Łatwo nie było, ale choć zdrowie mi do końca nie dopisywało to w końcu udało się gdy myślałam, iż sytuacja jest przegrana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Mnie właśnie zjadły nerwy za pierwszym razem. Za drugim podejściem już na chillku i od razu zdane!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje Kochana! Ja zdawałam prawko 5 razy i oblałam. Za każdym razem czułam się coraz gorzej i miałam mniej wiary w siebie. Teraz po latach podeszłabym do tego zupełnie inaczej. Być może jeszcze się zdecyduje zdawać ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje! Teraz tylko systematyczna praktyka i można ruszać w dalekie trasy 😀

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety nie znam recepty na zdanie pierwszym razem, bo nie było to moją zasługą niestety. Jednak teraz już mogę się takim blankietem pochwalić. Już po egzaminie też byłam trochę zestresowana, bo cała procedura trochę jednak trwa https://www.mfind.pl/akademia/dla-kierowcow/zdalem-prawo-jazdy-co-dalej/ . Na stronie jest to fajnie wyjaśnione.

    OdpowiedzUsuń