„Nigdy nie chodzi o to jak wielki jest problem, liczy się tylko jak wielki jesteś ty”
Nie ma siły to opisać, strumień łez nie powala złapać oddechu, trzęsące się ręce nie są w stanie utrzymać chusteczki… wszystko jest nie tak. Nieustanne problemy, krzywdy, ból przez który musisz przechodzić. Nadzieja? Czy jest tu miejsce jeszcze na nadzieję? Po co te wszystkie cytaty skoro nie mam już wiary? Gdzie Ci wszyscy przyjaciele? Co mówili, że będą każdego dnia, o każdej porze? Gdzie Ci ludzie, którym pomogłaś? Czemu odepchnęli, kiedy chcieliśmy pomóc? Czy jest jeszcze na świecie miejsca dla tych, którzy mają już dość? Dla tych, którzy nie rozumieją po co? Dlaczego? A przecież Tej Oli wszystko wychodzi a mi? Dlaczego mam cały czas pod górkę? Tyle pytań a tak mało czasu…
Oczy Ci wszystko powiedzą… To gdzie Ci, którzy widzą Twój ból, smutek, szczęście, zdziwienie, rozczarowanie, pretensje do świata? Nie pytając o nic. Idą ulicą pochylasz głowę w dół, bo nie masz sił na kolejne spojrzenia wścibskich sąsiadek, znajomych, ludzi, którzy i tak zrobią sensację z Twojego nieszczęścia. Pytając się: dlaczego to właśnie Ciebie spotyka? Wierzysz, modlisz się, pomagasz, oddajesz całe swoje ciało dla kogoś innego, a spotyka Cię coraz więcej przykrości, potknięć, bólu. Dlaczego to Ty dostajesz po tyłku, dlaczego to Ty masz zawsze pod górkę? Czy już nie wystarczająco przeżyłeś, napotkałeś? Łzy spływają po policzkach, coraz szybciej, coraz boleśniej. Każda kropa to każda krzywda, każdy niesprawiedliwy cios. Masz dość, podnosisz głowę, twarz jak po biczowaniu. Oczy już nie mają siły nic przekazywać, patrzą przed siebie, ale nie widzą światła, które może im pomóc wyjść z ciemnego, okrutnego, labiryntu, który nie chcę się skończyć. Przed Tobą coraz więcej postaci: ciekawość, chamskie podsumowanie Twojego życia w ciągu kilku sekund czy naprawdę na to zasłużyłeś? Co zawiniłeś? Czy, aż tak nisko upadłeś by prosić o pomoc kogoś, kto Cię tak potraktował? Ludzie nie wiedzą i nigdy nie będą, wiedzieć co tak naprawdę, przynosi Ci życie. Ale już zawsze, będą Twoimi oprawcami. Nie ważne ile Cię spotkało, ile łez wylałeś nie na te osoby, które przydzielił Ci Bóg, lecz Twoja siła jest w tym, jaki wyszedłeś. Tyle ile raz upadłeś, tyle stałeś się cenniejszy dla Świata. Ludzie i tak będą Cię próbowali oceniać, porównywać, dołować. Ty będziesz coraz bardziej niedostępny. Wokół Ciebie powstanie zbroja, mur, którego nikt nie jest w stanie zburzyć. Ale po latach zapytasz: Gdzie moja delikatność, wrażliwość, która Cię cechowała? Wtedy odpowiesz jednoznacznie, bez skrupułów: To oni ją rozbierali jak parówkę ze skórki, zebrali Ci to, co jest najcenniejsze. Zniszczyli Cię, zmienili na kogoś, kim nigdy nie chciałeś być.
Niesamowity post, zmusza do refleksji! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
lublins.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPięknie napisane. Faktycznie skłania do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.pattsworld.com
Piękny, pełny emocji i zachęcający do refleksji post. Dziękuję za tę chwilę na wyciszenie się i rozmyślanie :)
OdpowiedzUsuńCudownego dnia!
https://coscudownego.blogspot.com/